piątek, 6 stycznia 2017

Vancouver

Po pięciodniowym pobycie na Bahamach następny lot okazał się zimnym prysznicem - wręcz lodowatym. Zawitałam do Vancouver!

hotel w centrum miasta, 27-dme piętro i taki widok
Następnego dnia rano wyruszyłyśmy z koleżanką na spacer. Muszę powiedzieć, że po trzydziestu stopniach, temperatura bliska zeru jest szokiem termicznym.

Twarda jestem i idę.

Dawniej mieszkano w takich chatkach.
Z okna widziałam startujące wodnosamoloty.
Po takim spacerze musiałam ogrzać sobie pokój. PS. wyższej temperatury się nie dało ustawić.
Na drugi dzień wyruszyłam znowu. Tym razem przeszłam się do Parku Stanley'a, nazwanego tak na cześć Lorda Stanley'a - VI Generalnego Gubernatora Kanady. Park liczy sobie ponad cztery tysiące kilometrów kwadratowych, jest więc co zwiedzać.

prawie jak w lesie
mieszkaniec parku - czarna wiewiórka
Pogoda dopisywało (chociaż zimno), więc z przyjemnością przeszłam się też nad nabrzeżem Coal Harbour.



A z drugiej strony:

miasto wieżowców
Vancouver? - Podoba mi się tutaj.

2 komentarze: